`Zawsze znajdzie się jakaś kula, na której wypisano Twoje imię [...]`

29 stycznia 2013

Prolog.



          - Możesz stąd w końcu wyjść? - warknęła w stronę matki.
Kobieta stojąca przy drzwiach z niepewnością wpatrywała się w córkę. Obie były do siebie uderzająco podobne. Ta sama zaokrąglona twarz, duże czekoladowe oczy i miedziane włosy. Były do siebie tak bardzo podobne. Leanne, matka dziewczyny, przegarnęła palcami włosy. Zbierało jej się na płacz i czuła, jak pieką ją powieki, jednak ze wszystkich sił starała się powstrzymać. Zakryła twarz dłonią i pospiesznie wyszła z pomieszczenia, cicho zamykając za sobą drzwi.
          Catherine zamknęła oczy i wsłuchała się w ciszę, jaka panowała wokół niej. Byłaby idealna, gdyby nie denerwujące pikanie maszyny stojącej niedaleko. Wiedziała, że jest do niej podłączona. Wiedziała też, że owa maszyna pika w rytmie jej serca. Miała ochotę wstać i wyjść z pomieszczenia, albo przynajmniej wyłączyć to okropne urządzenie, jednak była zbyt słaba, żeby wstać.
          Nie chciała wstawać. Chciała umrzeć.
          Drzwi do pomieszczenia otworzyły się z cichym skrzypnięciem i do środka wszedł wysoki blondyn. Uśmiechnął się do dziewczyny, jednak ona zerknąwszy na niego, szybko odwróciła głowę w drugą stronę. On był ostatnią osobą,  którą miała ochotę widzieć, a co dopiero rozmawiać. Podszedł powoli do łóżka i usiadł na jego krawędzi.
          - Cathy - dobiegł ją jego szept. - Możesz powiedzieć mi, co się tam wydarzyło? Bardzo mi na tym zależy.
          - Nie - odszepnęła.
          - Dlaczego?
          - Bo nie! - podniosła głos i popatrzyła na niego gniewnie. - Ty i tak niczego nie zrozumiesz. Nikt tego nie zrozumie!
          - Więc mi to wyjaśnij.
          - Nie.
          - Cath...
          - Nie mam nic więcej do powiedzenia. Jeśli przyszedłeś tu tylko po to, żeby mnie o to zapytać, to równie dobrze mogłeś nie przychodzić wcale. Możesz już wyjść.
          - Znaczy, że to koniec? - zapytał. Nie wyglądał ani na szczęśliwego, ani na zmartwionego. Sam nie bardzo wiedział jak się czuje.
          - A jak myślisz? - zapytała zła. - Po tym wszystkim co przeszłam, ty po prostu przychodzisz i bezczelnie pytasz się, co się wydarzyło? Nawet nie śnij o tym, że ci kiedykolwiek powiem. Jesteś ostatnią osobą, której bym to powiedziała. Jesteś dupkiem, Jesse. Skończonym dupkiem.
          Chłopak zmierzył ją spojrzeniem, po czym wstał. Nie bardzo wiedział co powiedzieć. Był zły. Ale miała rację i nie mógł temu zaprzeczyć. Otworzył usta, a potem je zamknął. Potem wyszedł trzaskając drzwiami. Wiedział, że nie powinien, ale nie dbał o to. Nie interesowało go już nic.
          Zawsze był obojętny na wszystko co dookoła, a w szczególności obojętny na innych. I Catherine o tym wiedziała. Wiedziała jaki jest. Mimo wszystko nie chciała aby się zmieniał. Nie chciała mu mówć co robi źle, a co dobrze. Chciała żeby sam to zauważył, jednak jak dotąd, nie dostrzegła poprawy. Jesse widział tylko czubek własnego nosa.
          Catherine popatrzyła na zamknięte drzwi. Miała ochotę wstać i wyjść, ale była zbyt słaba. Zacisnęła dłoń w pięść i przygryzła dolną wargę, próbując zatrzymać napływające do oczu łzy. Dlaczego wtedy nie pozwolili jej zginąć? Dlaczego jej tam nie zostawili? Dlaczego przypomnieli sobie o niej w ostatniej chwili, kiedy nie było jeszcze za późno?
          Westchnęła. Nie ma co się załamywać. Wiedziała, że będzie jeszcze nie jedna okazja do popełnienia samobójstwa. Tylko kiedy? Teraz będzie pod stałym nadzorem, nikt nie zostawi jej samej, bo wszyscy zdążyli się przekonać, do czego jest zdolna.
          Rozluźniła dłonie i zamknęła oczy zrezygnowana. Nie miała siły na nic. Nie chciało jej się nawet myśleć. Każde wspomnienie sprawiało, że czuła się jeszcze bardziej wyczerpana. Miała dość. Chciała spać, ale nie mogła. Chciała raz na zawsze zamknąć oczy. Zasnąć i już nigdy więcej się nie obudzić. Nie mogła. Ból rozrywał jej ciało i duszę na strzępy. Potrzebowała czegoś na uspokojenie, na sen, na ból. Jednak wiedziała, że owego bólu nie pozbędzie się tak łatwo. O ile uszkodzone, niemiłosiernie obolałe i dające się we znaki ciało mogła ignorować, o tyle ból serca był potworniejszy.
          Chciała zamknąć oczy i już nigdy ich nie otwierać. Uchyliła powieki i wbiła wzrok w sufit ukryty w półmroku. W tym samym momencie drzwi cicho zaskrzypiały. Nim do środka weszła matka Catherine, dziewczyna zamknęła oczy i wyrównała oddech. Udawała, że śpi, bo nie miała ochoty z nią rozmawiać. Nie miała ochoty rozmawiać z kimkolwiek. Jedyne czego potrzebowała to samotność.
          Do pomieszczenia wszedł jeszcze ktoś.
          - Śpi? - Catherine poznała głos swojego ojca.
          - Chyba tak - szepnęła kobieta i westchnęła zrezygnowana. - Nie chciała ze mną rozmawiać. Kazała mi stąd wyjść.
          - Jest zmęczona. Poza tym jest w głębokim szoku. Potrzebuje czasu.
          Usłyszała jak matka wzdycha głośno, po czym opada ciężko na krzesło. Domyśliła się, że płacze.
          - To przez nas Jeff - powiedziała przez łzy. - Gdybyśmy nie byli tak pochłonięci pracą... Zapewne do niczego takiego nigdy by nie doszło.
          Ojciec dziewczyny milczał. Leanne miała miała rację. Oboje zaniedbywali swoje obowiązki rodziców, rzucając się w wir pracy. Chcieli oddać się jej całkowicie, aby zapewnić swojej córce jak najlepsze warunki. Ale co na tym zyskali? Mieli dom, mieli pieniądze, ale prawie stracili osobę, dla której gotowi byli poświęcić cały swój czas. Nigdy nie spodziewali się, że pewnego dnia dojdzie do takiej tragedii.
          - Gdybym mogła cofnąć czas, wszystko potoczyłoby się inaczej - zapłakała cicho.
          - Ja też chciałbym żeby wszystko potoczyło się inaczej. Popełniliśmy dużo błędów. Ale pytanie... Czy nie jest jeszcze za późno, żeby wszystko naprawić?
          Cathy czuła jak pieką ją oczy. Wiedziała doskonale, że popełniając samobójstwo, skaże swoich rodziców na potworny ból. Ale co z nią? Co z jej uczuciami? Ona też straciła bliską osobę, bez której dalsze życie nie miało żadnego sensu.
          Uchyliła powieki i popatrzyła na swoich rodziców. Miała ochotę rozpłakać się jak małe dziecko, powiedzieć im coś, przeprosić. Jednak żadne słowo nie chciało przejść jej przez mocno zaciśnięte gardło. Szybko zamknęła oczy i skupiła myśli na czymś innym. Jej umysł skupił się na owym dniu, w którym wszystko się zaczęło.


---------------------------------------------------
To nie jest mój pierwszy blog. Przez długi czas nie pisałam, a kiedy onet wprowadził zmiany w swoich blogach, całkiem straciłam chęci do dalszego pisania. Jednak postanowiłam wrócić z czymś nowym, spróbować jeszcze raz...
Cóż, mam nadzieję, że choć kilku osobom spodoba się opowiadanie ;-)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz